Brytan
P właśnie wrócił do domu . Odpiął psa ze smyczy i wstawił wodę na herbatę. Odetchnął, Teraz wreszcie powinien mieć trochę spokoju, bo jego brytan , jak nazywał swojego czworonoga wreszcie ziewnął i skierował się do pokoju swego pana. Dla P był to jednoznaczny sygnał, że pójdzie zaraz z spać. Nie mylił się . Brytan raz dwa wskoczył na jego łóżko, ułożył pysk między łapami i odpłynął w krainę morfeusza.
Brytan był niewielkim psem. Nie sięgał nawet do kolana, ale siły i apetytu miał za dwóch. Zaś energii i chęci do zabawy za dziesięciu .I właśnie to było powodem codziennych spacerów P z psem po parku. Tylko po takim spacerze, miał szansę na trochę ciszy i spokoju w domu. Pewnie to też trochę jego wina - pomyślał. Za bardzo rozpuścił tą kudłatą kulkę, która teraz smacznie pochrapywała w jego pokoju. Pozwalał jej przecież na wszystko, a teraz miał tego efekty.
Ach ,gdyby dwa razy się zastanowił się,zanim wziął szczeniaka od swojego znajomego, któremu suka się oszczeniła. Ale ten tak nalegał , mówiąc, że lepszego domu psina nie znajdzie. No i nim P się zorientował, już wychodził od niego z małym trzytygodniowym szczeniakiem , zawiniętym szczelnie w kocyk, żeby nie było mu zimno. P pamiętał jak spał tylko po parę godzin w nocy, bo psina się często budziła i pochlipywała, - pewnie, tęskniła. Brał ją więc z legowiska do siebie i przytulał, drapał za uszkami i po brzuszku, aż znów zasnęła. W domu to ona rządziła. Nawet jak coś zbroiła to, P się na nią nie gniewał, tłumacząc sobie , że jest jeszcze mała i na pewno z tego wyrośnie. Ale nie wyrosła, chociaż już miała trzy lata i jak na psa robiła się dorosła. I co miał ją oddać? To nie wchodziło w grę, po pierwsze dlatego, że ją pokochał i to z wzajemnością, a po drugie dlatego , że był obrońcą i przyjacielem zwierząt i takiej krzywdy nie zrobiłby żadnemu psu.
Nigdy nie rozumiał ludzi którzy porzucali swoje psy. Bo te na przykład były niegrzeczne, znudziły im się.Bo doszli do wniosku, że za dużo z nimi maja obowiązków, albo zaczęły im w czymś przeszkadzać. Zupełnie tak jakby pies, nie musiał wyjść na spacer albo dostać miski z żarciem. P nie mógł pojąć , jak można porzucić psa, którego miało się kilka lat , bo raptem jedzie się na dwutygodniowe wakacje. Gdy P , tak o tym rozmyślał przypomniał sobie taką o to sytuację. Był koniec grudnia i w związku z tym na dworze często było słychać wystrzały, zwłaszcza po zmroku. Właśnie o tej porze, P wyszedł z Brytanem na siku. Wtem usłyszał straszny huk, coś z całej siły go pociągnęło, tak że o mało nie zarył swoim licem w ziemi. Gdy już stanął pewnie na nogach, zobaczył w oddali Brytana, pędzącego na oślep tak, jakby go ktoś wystrzelił z jakiejś procy. Próbował biec za nim ,ale zwierzak był szybszy i dosłownie po kilku sekundach nie było go już widać. P szukał go przez dobrą godzinę w okolicy swojego domu, ale nie znalazł. Gdy szedł po schodach załamany do swojego mieszkania, rozmyślając o tym gdzie może być jego pies, czy ktoś nie zrobił mu krzywdy i czy jeszcze żyje, usłyszał tupot psich łap. To Brytan zbiegal po schodach, rozpoznając kroki pana. Obaj wpadli sobie w ramiona, bo żaden z nich nie wyobrażał już sobie życia bez tego drugiego. Okazało się ,że Brytan to mądry pies i gdy przestraszył się huku, to wrócił do swojego domu.
Z zamyślenia wyrwał go pisk, to Brytan stał przed nim, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że już czas na miskę.
Brytan był niewielkim psem. Nie sięgał nawet do kolana, ale siły i apetytu miał za dwóch. Zaś energii i chęci do zabawy za dziesięciu .I właśnie to było powodem codziennych spacerów P z psem po parku. Tylko po takim spacerze, miał szansę na trochę ciszy i spokoju w domu. Pewnie to też trochę jego wina - pomyślał. Za bardzo rozpuścił tą kudłatą kulkę, która teraz smacznie pochrapywała w jego pokoju. Pozwalał jej przecież na wszystko, a teraz miał tego efekty.
Ach ,gdyby dwa razy się zastanowił się,zanim wziął szczeniaka od swojego znajomego, któremu suka się oszczeniła. Ale ten tak nalegał , mówiąc, że lepszego domu psina nie znajdzie. No i nim P się zorientował, już wychodził od niego z małym trzytygodniowym szczeniakiem , zawiniętym szczelnie w kocyk, żeby nie było mu zimno. P pamiętał jak spał tylko po parę godzin w nocy, bo psina się często budziła i pochlipywała, - pewnie, tęskniła. Brał ją więc z legowiska do siebie i przytulał, drapał za uszkami i po brzuszku, aż znów zasnęła. W domu to ona rządziła. Nawet jak coś zbroiła to, P się na nią nie gniewał, tłumacząc sobie , że jest jeszcze mała i na pewno z tego wyrośnie. Ale nie wyrosła, chociaż już miała trzy lata i jak na psa robiła się dorosła. I co miał ją oddać? To nie wchodziło w grę, po pierwsze dlatego, że ją pokochał i to z wzajemnością, a po drugie dlatego , że był obrońcą i przyjacielem zwierząt i takiej krzywdy nie zrobiłby żadnemu psu.
Nigdy nie rozumiał ludzi którzy porzucali swoje psy. Bo te na przykład były niegrzeczne, znudziły im się.Bo doszli do wniosku, że za dużo z nimi maja obowiązków, albo zaczęły im w czymś przeszkadzać. Zupełnie tak jakby pies, nie musiał wyjść na spacer albo dostać miski z żarciem. P nie mógł pojąć , jak można porzucić psa, którego miało się kilka lat , bo raptem jedzie się na dwutygodniowe wakacje. Gdy P , tak o tym rozmyślał przypomniał sobie taką o to sytuację. Był koniec grudnia i w związku z tym na dworze często było słychać wystrzały, zwłaszcza po zmroku. Właśnie o tej porze, P wyszedł z Brytanem na siku. Wtem usłyszał straszny huk, coś z całej siły go pociągnęło, tak że o mało nie zarył swoim licem w ziemi. Gdy już stanął pewnie na nogach, zobaczył w oddali Brytana, pędzącego na oślep tak, jakby go ktoś wystrzelił z jakiejś procy. Próbował biec za nim ,ale zwierzak był szybszy i dosłownie po kilku sekundach nie było go już widać. P szukał go przez dobrą godzinę w okolicy swojego domu, ale nie znalazł. Gdy szedł po schodach załamany do swojego mieszkania, rozmyślając o tym gdzie może być jego pies, czy ktoś nie zrobił mu krzywdy i czy jeszcze żyje, usłyszał tupot psich łap. To Brytan zbiegal po schodach, rozpoznając kroki pana. Obaj wpadli sobie w ramiona, bo żaden z nich nie wyobrażał już sobie życia bez tego drugiego. Okazało się ,że Brytan to mądry pies i gdy przestraszył się huku, to wrócił do swojego domu.
Z zamyślenia wyrwał go pisk, to Brytan stał przed nim, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że już czas na miskę.
Komentarze
Prześlij komentarz